top of page

Goście w Wilanowie

Bernard de Roquefeuil (1917–1990)

 

Bernard de Roquefeuil był francuskim oficerem pochodzącym z rodziny arystokratycznej. Wychowywał w zamku Croptes położonym w departamencie Puy de Dôme (Owernia).

 Brał udział na froncie w II wojnie światowej. Walczył w składzie  92 pułku najpierw w Holandii i  Belgii, a potem we Francji. W maju 1940 roku dostał się do niemieckiej  niewoli, z której uciekł do Polski.  Zanim jednak udało mu się uciec przeszedł przez dwanaście obozów jenieckich w Niemczech . Dopiero po udanej ucieczce z obozu w Neidenburgu (Nidzica), wraz z kolegami trafili na krótko pod opiekę mieszkańców Modlina i Legionowa. Chciał wrócić do domu do Francji. Było to trudne i bardzo niebezpieczne. Nie znał języka polskiego. Nie miał dokumentów. W trakcie błąkania sie po ziemiach polskich  przez Modlin, Nieporęt, Augustówek i Izabelin trafił do pałacu w Wilanowie, gdzie zastało go powstanie Warszawskie. Z Wilanowa przedostał się do Chylic.  W ukrywaniu się pomagała mu Armia Krajowa. 

Jeśli kogoś interesuje historia tego żołnierza i jego perypetie zapraszam do przeczytania jego książki autobiograficznej ze wspomnieniami pt. "Uciekinier"

Ja tutaj zamierzam poruszyć tylko wątek jego wizyty w Wilanowie.

Bernard de Roquefeuil  po ucieczce z obozu ukrywał  sie w różnych miejscach m.in. w Legionowie. Tu właśnie przez organizację podziemną został skierowany do rezydencji Branickich w Wilanowie.  W swej  wędrówce podobno trafił wpierw  do wsi Zawady, gdzie  miejscowi chłopi nie mogąc się porozumieć powiadomili  panią Branicką o obecności cudzoziemca. Do pałacu przywiózł go administrator majątku  Jan Gliński. W pałacu Francuz znalazł schronienie i  wyrobiono mu "lewe" dokumenty na nazwisko syna polskich reemigrantów z Francji Józefa Zielińskiego.  Zatrudniono go jako korepetytora panien Branickich. W momencie wybuchu Powstania Warszawskiego sytuacja zrobiła bardzo napięta. Patrole niemieckie starały się kontrolować wszystko. Wtedy Francuz miał kryjówkę na  strychu pałacu. Znajdowała się ona pod wieżą Pałacu nad łazienką, a wchodziło się do niej przez małe okienko z korytarza. Można było się tam dostać również bezpośrednio z łazienki przez mały otwór w suficie przykryty szybą. 

Niemcy starali się kontrolować każdy ruch mieszkańców pałacu.  Hasłem kontaktowym było kaszlnięcie. Dzięki temu Francuz mógł określić kto wchodzi do łazienki.  Niemcy urządzili Branickim areszt domowy i mieli siedzieć w swoich pokojach. Wyjątek stanowiły spacery do łazienki i do toalety. Jedzenie było przynoszone z kuchni przez służbę, ale kontrolowano zawartość waz czy nie ma tam ukrytych przedmiotów lub korespondencji.  Pani Branicka z przynoszonego jedzenia robiła paczkę z żywnością. Zabierała to ze sobą jak szła się kąpać i ukradkiem przekazywała ją wraz  buteleczką kawy, wody lub innego napoju.

Sytuacja była bardzo nerwowa i niebezpieczna.

W obawie przed odkryciem Francuza w pałacu 18 sierpnia pan Gliński obmyslił plan. Powiadomił Niemców, że dla biura zarządu potrzebny jest stół z krzesłami znajdujący sie w prawym skrzydle pałacu. Zgłosił również naprawę kotła dostarczającego ciepłą wodę do łazienki pałacowej. Niemcy nie sprzeciwiali się temu. Przyszło więc kilku mechaników do reperacji kotła. W torbach z narzędziami przynieśli ubranie robocze. Po wejściu na strych ogolono Francuza i zmienili mu ubranie. Po jakimś czasie wyszli z nim na dziedziniec, gdzie stał stół, który trzeba było zanieść do biura administracji majątku. Francuz wraz z stolarzem Aleksandrem  Siedaczem zajęli sie tym. Tym sposobem Bernard de Roquefeuil opuścił Wilanów. Przewieziono go do Skolimowa. Ukryto go w domu Pani Gdowskiej również na strychu, gdzie przebywał do końca okupacji niemieckiej..

 

Tekst został przygotowany w oparciu o  książkę Bożenny Niemierowskiej- Szczepańczyk "Wilanów w czasie okupacji niemieckiej 1939-1945" Warszawa 1992

photo-Uciekinier3.jpg

© 2023 by Nature Org. Proudly created with Wix.com

bottom of page